sobota, 26 października 2013

Margaret

Specjalnie na Halloween powstała mroczna wersja naszej lali. Margaret jest córką strasznego czarnoksiężnika, ale sama jest po dobrej stronie mocy :) Interesuje się modą i bardzo lubi połączenie srebra z czernią. Naszyjnik w kształcie serca jest prezentem od babci - dobrej wróżki. Piękna czarodziejka bardzo lubi Halloween, bo może wtedy wyjść ze swojego ukrycia. Na stałe mieszka w największym zamku, w najwyższej wieży za siedmioma górami i siedmioma lasami.

Nie wiem, poniosło mnie ;)
No nieźle, masz talent literacki!
Dziękuję :D Chyba wydam książkę z bajkami ;)
To ja chcę zrobić ilustracje ;)








Pozdrawiają  Wspólniczki i Margaret.

czwartek, 24 października 2013

Przygotowań do Halloween ciąg dalszy...

W naszej Wylęgarni prace nad nowymi lalami ciągle trwają. Już niedługo przedstawimy Wam Margaret, nasze najmłodsze dziecko ;)
W międzyczasie zapraszamy na kolejną dawkę zdjęć z USA.










wtorek, 22 października 2013

This is Halloween!

Nie wiem dlaczego dopiero niedawno postanowiłam podzielić się z Wami zdjęciami z USA. Mój pobyt tutaj dobiegł już końca, więc może nie jest to najlepszy moment, ale lepiej późno niż wcale ;)
Dzisiejszy post będzie poświęcony szaleństwu jakie ogarnia Stany Zjednoczone pod koniec października. Właściwie to zaczyna się ono we wrześniu i już wtedy można znaleźć wszystko czego każdy szanujący się mieszkaniec tego kraju potrzebuje 31 października.

Po pierwsze: DYNIA. Przynajmniej jedna. Dynie można kupić nawet w drogerii, ale najpopularniejszym sposobem zdobywania dyni jest kupienie jej na farmie. Kiedy już na nią dotrzecie, na pole z dyniami zabierze was specjalny traktor z przyczepą w której mieści się kilkanaście osób. Siadamy wygodnie na snopkach siana i pędzimy w kierunku dyń. Możemy ich zabrać ile tylko chcemy i uniesiemy. Maleńkie, wielkie, ozdobne… do wyboru do koloru. Jeżeli już jesteśmy gotowi wsiadamy w kolejny pojazd i wracamy, aby za nasze dynie zapłacić. Ale to nie koniec rozrywki! Zazwyczaj możemy tam także zjeść coś z grilla, zrobić śmieszne zdjęcia, kupić domowe ciasta, pogłaskać osiołka w zagrodzie i przejechać się na pace monstertrucka ;)



Po  drugie: OZDOBY DOMU. Ozdoby to chyba nie jest najwłaściwsze słowo, gdyż chodzi o to, aby było jak najstraszniej. Więc duchy, pająki, upiory i co tylko nam wyobraźnia podpowie jest mile widziane. Zarówno przed domem jak i w środku. No i oczywiście wcześniej wspomniane dynie!  





Oczywiście potrzeba także słodyczy, które rozdaje się dzieciom, które w ten niezapomniany dzień, chodzą od drzwi do drzwi wołając „TRICK OR TREAT!”. I co najważniejsze! Kostiumy!
Jeśli chodzi o słodycze to kupuje się gotowe paczki małych batoników, cukierków, lizaków, gum do żucia i tym podobnych. Kostiumy natomiast to kwestia indywidualna. Można je zrobić samemu lub kupić w sklepie. Podobnie jak dyń, nie trzeba ich specjalnie szukać ponieważ oprócz sklepów specjalizujących się w kostiumach, może je także nabyć w supermarketach, czy wcześniej już wspomnianej drogerii.

Niestety, w miasteczku w którym mieszkałam, zeszłoroczne Halloween zostało odwołane dwukrotnie z powodu huraganu Sandy. W dniu w którym Halloween się wreszcie odbyło, ja przebywałam w miejscu gdzie miało ono miejsce zgodnie z planem, więc z przykrością stwierdzam, że mnie ominęło L 
Kończąc miłym akcentem, Halloween jest świetną zabawą nie tylko dla ludzi. Wiewiórki je uwielbiają!


Pozdrawiam,
Wspólniczka

niedziela, 20 października 2013

Lala Martynka z serii "moda na jesień"

Wspólniczki wreszcie razem!
Zajadamy się słodziutkimi gruszkami i winogronami, oraz wymieniamy się wrażeniami z minionego roku. Czas rozłąki minął nam zaskakująco szybko i cały pobyt wydaje się tylko realistycznym snem. Na dowód, iż nim nie był, przywiozłam sobie niezmywalną pamiątkę.


Pracujemy także nad nowymi lalami czego efekty przedstawimy już wkrótce.


Korzystając z pięknej pogody, zabrałyśmy lalę Martynkę na spacer i urządziłyśmy jej małą sesję zdjęciową.
Berecik z moherowym pomponem , dla pięknej panienki w fioletowej sukience.






















poniedziałek, 14 października 2013

Asia na jesiennym spacerze .

Pogoda dzisiaj niemal letnia , sprzyjała  spacerom  po lesie . Nawet  jaszczurki łapały ostatnie promienie słońca wylegując się na kamieniach.
Sesja zdjęciowa w plenerze , no niech będzie w ogródku , prędko może się nie powtórzyć.
Ostatnio garderoba moich modelek  typowo jesienna , nieodłącznym atrybutem są berety.      Jak na razie robię miniaturowe bereciki , ale  kto wie może  kiedyś się rozpędzę i powstanie moherek dla mnie , albo dla mojej Wspólniczki , która wraca już za kilka dni!


























środa, 9 października 2013

Bo haftować każdy może, czyli kilka słów o hafcie krzyżykowym.

Dzisiaj moja Wspólniczka , za którą bardzo tęsknię, podzieli się z nami swoją pasją.  
                 
                      Malowane igłą,  czyli zamiłowanie do malarstwa i haftu .

Haftem krzyżykowym bawię się już od kilku ładnych lat. Mam na swoim koncie kilka ukończonych obrazków oraz jeden, którego dokończenie zajmie mi chyba 40 lat. Moim nauczycielem był…tata J I nie jest on jedynym mężczyzną w mojej rodzinie, który zajmował się haftem! Moim pierwszym dziełem były malutkie pieski. Niewielki format i tylko kilka kolorów do wykorzystania. Z czasem, kiedy zaczęłam nabierać wprawy, wybierałam coraz większe i bardziej skomplikowane wzory.

Muszę przyznać, że haftowanie jest bardzo wciągające. Bywa, że nie haftuję przez kilka miesięcy, ale kiedy już zacznę to ciężko przestać. Jest to też dobry sposób na „wyżycie się artystyczne” dla osób, którym malowanie czy rzeźbienie nie wychodzi najlepiej (niestety), ale chcą mieć kontakt ze sztuką. Tak, ze sztuką. O ile moje pierwsze hafty to były głównie kwiaty, to w tej chwili skupiam się głównie na reprodukcjach obrazów, które każdy doskonale zna. 


Każdy obraz, który zaczynam, udaje mi się wreszcie  skończyć. Czasem trwa to długie miesiące, ale nie zdarzyło mi się porzucić niedokończonego  haftu.



Wspomniałam, że dokończenie obrazu, którym się w tej chwili zajmuję, potrwa długie lata. Chyba nie przesadzę jeśli powiem, że czekają mnie co najmniej 2 lub 3 lata powolnego haftowania. Wzór, który wybrałam tym razem, to „Dama z gronostajem” Leonarda da Vinci. Niestety oszałamiającego postępu na kanwie nie widać, ale zużyłam już kilka motków muliny. Niedługo postaram się upublicznić moje postępy w pracy.




   Ulubione zabawki Wspólniczki,  kolorowe muliny 
już od roku mieszkają  po drugiej stronie wielkiej wody.